Otwieram leniwie oczy. Czuję pod
sobą miękką kanapę. Chyba musiałem przysnąć na kilka minut. Siadam i wolno się
przeciągam. Rozglądam się dookoła. Jestem w pokoju sam. Chwila... sam?! Gdzie
Granger?! Zrywam się na równe nogi. Zaczynam biec w kierunku korytarza. Nagle
czuję, że coś chwyta moją nogę. Ciężko upadam na zakurzoną podłogę. Snape
mógłby tu czasem poodkurzać! Ze złością próbuję wstać. Jednak to coś nadal nie
puszcza mojej nogi. Cały płonąc ze wściekłości odwracam się na leżąco. Otwieram
szeroko oczy. Serce zaczyna bić mi coraz szybciej, chyba
zaraz wyrwie mi się z piersi... Słyszę cichy syk. Nagini.
****
To taki przedsmak tego, co dodam w piątek/sobotę. Podoba się? Staram się, żeby moje opowiadanie nie było zbyt monotonne... Chyba mi wychodzi, cn? :D A tak w ogóle, to moja beta doradziła żeby z tego fragmentu zrobić prolog :P
Weszłam jak prosiłaś :)
OdpowiedzUsuńSuper prolog. Naprawdę mi się podoba. Pozdrawiam i życzę weny.
MOCNY/ Que
OdpowiedzUsuń