piątek, 8 sierpnia 2014

19. "To koniec jego problemów".

Snape pozwolił zatrzymać Hermionę u niego. Przyznam, że jest mi to bardzo na rękę.
Podchodzę do zakurzonego kominka i jednym ruchem różdżki rozpalam ogień. Siadam na kanapie i wyciągam z kieszeni podłużny kawałek drewna. Różdżka. Nie jest moja. Na całym ciele czuję bijącą od niej wrogość. Musieliśmy ją jej zabrać. Mogłaby zrobić coś głupiego. Nienawidzi nas. Nienawidzi mnie. Co za paradoks.
- O czym myślisz? - Pearl siada obok mnie i patrzy na mnie z prawdziwą troską. Niemożliwe. Wzdycham i podaję jej różdżkę Hermiony.
- Nie mogę jej nosić przy sobie.
- Czemu?
- Ja... Nie mogę znieść jej bliskości - patrzę tępo w ogień próbując ukryć wszystkie targające mną emocje. Pearl chwyta moją dłoń delikatnie ją otwierając. Czuję ciepłe drewno w moich palcach.
- Z nas wszystkich to właśnie ty powinieneś ją mieć - uśmiecha się do mnie lekko i odwraca wzrok. Chyba nie przywykła do tak wielkiej jak na nią życzliwości wobec mnie.
- Dziękuję - mówię zupełnie szczerze. Dziewczyna klepie mnie po dłoni i wstaje z kanapy.
- Pójdę zmienić Sebastiana - mówi, a w jej głosie wyczuwam zmartwienie.
- Blossom? - pytam, a ona tylko przytakuje i wychodzi. Nie mówi mi tego, ale widzę jak się o niego martwi. Ta dziewczyna zupełnie go pochłonęła. Przez całe dnie potrafi się nią opiekować albo patrzeć na jej niespokojny, senny oddech.
Jeszcze raz patrzę na różdżkę Hermiony. Nie wiem, czy Pearl ma rację, ale na razie musi zostać u mnie. Chowam przedmiot do kieszeni spodni i wstaję z kanapy. Jest już późny wieczór. Za oknem już się ściemnia. Wychodzę na korytarz i wchodzę na piętro. Przed drzwiami widzę Pearl. Jest... smutna. Widzę, jak łza spływa jej po policzku.
Podbiegam do niej i chwytam ją za ramiona.
- Pearl! Pearl, co się stało?
Dziewczyna szybko ociera łzę i spogląda mi w oczy ze spokojem. Na jej twarzy widzę smutek pomieszany z ulgą. 
- To koniec jego problemów - mówi i lekko się uśmiecha.
Nie rozumiem o co chodzi. Pearl uchodzi mi z drogi i kiwa głową na drzwi do pokoju. Otwieram je i powoli wchodzę do pokoju.
Blossom leżąca bez ruchu na podłodze. Jej policzki jakby ulotniło się z nich całe ciepło. Martwy wyraz jej oczu. Sebastian klęczący obok niej i trzymający ją za rękę. Siedząca na parapecie Hermiona tępo wpatrzona w obraz za szybą z twarzą opuchniętą od łez.
- Musiałem to zrobić - słyszę cichy szept Sebastiana. - Cierpiała. Zatracałem się w niej... Powinienem bardziej skupiać się na zadaniach i na swojej przynależności. Ona tylko mnie spowalniała - mówi, wstaje, patrzy na mnie z delikatnym uśmiechem i wychodzi z pokoju. 
Podchodzę bliżej ciała. Nasza kolejna ofiara. Wyciągam różdżkę i celuję w trupa. Po kilku sekundach ciało znika. Chowam różdżkę do kieszeni.
- Ja będę następna? - słyszę głos pełen wyrzutu. Podnoszę wzrok i widzę złość na twarzy Gryfonki. Złość i pogardę. 
- Ja... Ja cię nie zabiję - mówię szeptem i wychodzę.

*****
Znowu krótkie. Musicie mi to wybaczyć. Wróciłam ;D Następny rozdział może już niedługo, bo mam dużo czasu w te wakacje. Zapraszam do komentowania ;D

Obserwatorzy

Stwowarzyszenie DHL

Stwowarzyszenie DHL

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Harry Potter Magical Wand