- Draco!
Draco, choć na śniadanie! - głos matki wyrywa mnie z drzemki. Tak, dobrze to
ująłem. Przez całą noc zamęczały mnie wyrzuty sumienia. Muszę coś w końcu
zrobić, bo zeświruję od tego wszystkiego. Snape miał na mnie czekać. Wiem, że
jest teraz dyrektorem, ale to nie zmienia faktu, że powinien czekać. Sam
przecież sobie nie poradzę. Nikomu nie mogę o tym powiedzieć. Matka, czy ciotka
ucieszyłyby się, że Greyback poluje na Granger... A ojciec... Na ojca to nie ma,
co liczyć. Ostatnio jest jak cień człowieka.
Odgarniam z
siebie szmaragdową pościel i siadam na łóżku. To była moja pierwsza noc u
ciotki. Jednak pokój, jaki dostałem wystarczająco spełnia moje oczekiwania.
Jest przestronny i dobrze urządzony. Łóżko zmieściłoby dwie osoby, a poza tym
jest bardzo wygodne. W całym pomieszczeniu dominują barwy Slytherinu. Nawet na
szafce nocnej stoi coś w rodzaju szkatułki z herbem mojego domu. Z małego,
drewnianego okna widać mała uliczkę, na której mieści się kamienica Snape'a.
Wstaję i w
żółwim tempie idę do łazienki. Biorę szybki prysznic i starannie układam moje
blond włosy. Zakładam szary podkoszulek i czarne
spodnie. Wychodzę z łazienki i przechodząc przez pokój zauważam skrzata
domowego ścielącego moje
łóżko. Skrzat
domowy! Że też wcześniej na to nie wpadłem! Podchodzę do stworzenia w
niebieskiej, brudnej szmacie. Mierzę je wzrokiem, po czym mówię:
- Jak się
nazywasz?
- Fryszek, paniczu
Malfoy - jęczy nie wiedząc, o co mi chodzi.
- Dzisiaj o
północy przyjdź na mugolski plac zabaw niedaleko głównej ulicy. Chcę, żebyś coś
dla mnie zrobił.
- Jak panicz
sobie życzy - skrzeczy chowając zwiotczałe ręce za plecy.
Patrzę na
niego jeszcze przez chwilę, po czym dodaję z wielką nadzieją w głosie:
- Liczę na
ciebie, nie zawiedź mnie.
Skrzat kiwa głową,
po czym wraca do ścielenia pościeli. Schodzę po schodach na parter, gdzie
mieści się salon i kuchnia. Czuję zapach jajecznicy ze szczypiorkiem.
Nienawidzę szczypiorku... Wchodzę do kuchni. Jest to niewielkie
pomieszczenie z jednym dużym oknem, które jest zasłonięte czarną kotarą. Pod
ścianą stoi niewielki stół, przy którym siedzi Rudolf. Patrzy na mnie
podejrzliwym wzrokiem. Podchodzę do matki, która smaży jajka na patelni.
Chwytam kromkę chleba i zaczynam po kawałku jeść.
- Gdzie
byłeś wczoraj? Raczej powinienem powiedzieć dzisiaj, bo wróciłeś dopiero o
szóstej nad ranem. - pyta mnie Rudolf jak zawsze z nutą złośliwości w głosie.
Matka patrzy
na mnie ze smutkiem, ale także z ciekawością.
- Tak się o
mnie martwisz? Nie jestem twoim synem! Zróbcie sobie z ciotką dziecko, to
będziesz miał się, o kogo martwić! - mówię ze złością spoglądając na niego
poirytowany. Rudolf przeciąga się na krześle i z uśmiechem spogląda na moją
skrzywioną twarz. Chyba moja wypowiedź nie zrobiła na nim większego wrażenia.
- Dlaczego
nie odpowiesz, Draco? - powtarza z jeszcze większą złośliwością niż przedtem.
- Draco...
gdzie byłeś? - pyta mnie łagodnie matka. Patrzę na nią. Jest ubrana w purpurową
suknię, a blond włosy łagodnie opadają jej na ramiona. Twarz łagodnie wykrzywia
uśmiech. Nie jest złośliwy, ale przyjazny.
- Musiałem
coś załatwić - wzdycham patrząc na zasłonięte okno. Przez chwilę wszyscy
milczą, ale potem znów odzywa się Rudolf.
- Coś
załatwić? Już ja znam to twoje coś załatwić! - mówi ze śmiechem. - Jak ona ma
na imię? Deanna, Lucia, a może Minnette?
Matka
uśmiecha się do mnie z nadzieją, że nie wpakowałem się w żadne bagno, tylko
znowu z kimś się spotykam.
- Pearl -
kłamię posługując się imieniem mojej byłej dziewczyny. Pearl jest ode mnie
młodsza o rok. Poznałem ją, kiedy jej brat postanowił pobawić się w swatkę...
Sebastian poznał mnie z Pearl i tak się zaczęło... Wspólne spacery, siedzenie w
jej dormitorium do późnych godzin, a nawet do rana. No, ale pomimo tych
wszystkich chwil, wszystko się popieprzyło i rozstaliśmy się. Może to i lepiej.
-
Wróciliście do siebie? Od zawsze myślałam, że to jest dziewczyna dla ciebie!
- Taa... Ja
też - próbuję uśmiechnąć się, co nie do końca mi wychodzi.
- Nigdy nie
słyszałem o Pearl. Może zaprosisz ją do nas dzisiaj na kolację, co Draco? -
pyta mnie Rudolf, który na pewno wyczuł, że kłamię.
- Nie, to
raczej nie jest dobry pomysł - mówię szybko przeżuwając czerstwy chleb.
- Dlaczego,
Draco? Byłoby cudownie. Tak dawno jej nie widziałam - woła matka łagodnym
głosem, przyglądając mi się z nadzieją. Patrzę w jej wyblakłe oczy. Już dawno
straciły dawną dumę i blask. Matka była teraz cicha i strasznie przygaszona.
Dawno nie widziałem w jej oczach tego blasku. Teraz mała iskierka pokazuje się
w prawym oku. Teraz w drugim. Oczy znów przepełnione są nadzieją. Ulegam im.
- Zobaczę,
co da się zrobić - mamroczę, a matka całuje mnie czule w czoło. Wuj uśmiecha
się do mnie z triumfem, ale ja tylko odwracam wzrok i wychodzę z kuchni.
Cudownie. Teraz muszę sprowadzić tu jakoś Pearl. Tylko jak? Może Sebastian
jakoś pomoże. Z Pearl nie rozmawiałem od czasu naszego rozstania, a właściwie
ostrej wymiany zdań. Potem już się do mnie nie odzywała.
Wchodzę po
schodach na pierwsze piętro. Na korytarzu spotykam Fryszka. Ciągnę go za szmatę
do mojej sypialni. Brutalnie rzucam skrzata na podłogę. Słyszę cichy jęk.
- Nastąpiła
zmiana planów. Za godzinę masz mi sprowadzić Sebastiana Nieve'a na mugolski
plac zabaw obok głównej ulicy mugolskiej. Zrozumiałeś?- syczę ze
zniecierpliwieniem, gdyż widzę, że skrzat dopiero zaczyna wstawać i otrzepywać
swoją starą szmatę.
-
Zrozumiałem paniczu Malfoy. Sebastian Nieve na mugolski plac zabaw za godzinę -
powtarza moje słowa.
Kiwam głową,
odwracam się do niego plecami i wychodzę na korytarz. Schodzę szybko po
schodach i idę w kierunku wyjścia. Chwytam z przedpokoju moją czarną kurtkę i
wychodzę na dwór. Jest dość zimno i wieje silny wiatr, który ugina nawet
gałęzie potężnego klonu rosnącego przed domem ciotki Bellatrix. Skręcam w
lewo i idę do końca uliczki, po czym skręcam w prawo. Idę jeszcze przez kilka
minut, aż w końcu moim oczom ukazuje się szara, stara kamienica. Podchodzę do
drzwi i szarpię za złotą klamkę. Drzwi jak stały tak stoją. Pukam kilka razy i
słyszę wolne kroki. Drzwi otwierają się i widzę posępną twarz Snape'a. Wchodzę
do środka, a on prowadzi mnie, tak jak wczoraj do ciemnego salonu. Staję
obok starego regału, a on obok zasłoniętego okna.
- Dość
szybko reagujesz, Snape - mówię z ironią. Nie ukrywam, że jestem na niego
wściekły. Wtedy, kiedy akurat był mi potrzebny poleciał sobie do swojego
Hogwartu, zamiast mi pomóc.
- A ty dość
logicznie myślisz. Na prawdę podziwiam cię.
- Zamknij
się - warczę z gniewem w głosie. - Zamiast mi dogryzać lepiej pomyśl, jak to odkręcić.
- Sprowadź
dziewczynę. Zabij jej prześladowcę.
- Zabić
Greybacka? - wstrząsają mną silne dreszcze. Nie mam dobrych wspomnień
związanych z rzucaniem zaklęcia uśmiercającego.
- Myślę, że
przyszedł na to czas. Jesteś śmierciożercą.
- No
właśnie, Snape! Jesteśmy śmierciożercami! Pomagamy szlamie i do tego
przyjaciółce Potter'a. Jak Czarny Pan się dowie...
- Wszystko
ma wpływ na przyszłość. A poza tym, czy wydasz teraz Granger Czarnemu Panu?
On ma rację.
Za bardzo czuję się za nią odpowiedzialny. Odpowiedzialny? Za szlamę? Draco,
ale się stoczyłeś...
- No nie...
nie wydam jej... - szepczę.
- Rób tak
jak ustaliliśmy. Sprowadź ją i zabij jej prześladowcę.
****
Proszę :3 Następny rozdział. Wprowadziłam dwie nowe postacie. Och no i dwie nowe strony c; Zapraszam do komentowania :D No i moje pierwsze 1000 wyświetleń :DDD
Świetny rozdział! Naprawdę cudownie piszesz :)
OdpowiedzUsuńHipnotyzujesz swoją historią :)
Zastanawiają mnie Sebastian i Pearl, a także to, jak wpłyną na fabułę :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że będzie szybko!
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
DiaMent.
dramionovelove.blogspot.com
Coraz bardziej mnie wciągasz w swoje opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
Zapraszam do mnie:droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Uhuhu rozkręca się :D
OdpowiedzUsuńCałkiem fajny jak na razie ten Rudolf :D
Nie mogę się doczekać nowego rozdziału :3 tak mnie zaciekawiłaś. Draco musi uratować Hermionę! Musi i już :3
http://hgdm-baby-i-wait-for-you.blogspot.com
Ciekawość sprowadziła mnie na twojego bloga. Prowadzenie dramione z perspektywy Draco jest niecodzienne i bardzo mnie zafaascynowało. Nie zawiodłam się. Bardzo podoba mi się twój pomysł. Wszystko ma w sobie taką nutkę tajemniczości, która działa na człowieka. Chce się czytać. Dlatego proszę cię żebyś informowała mnie (o ile to robisz) na blogu dramione-want.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witaj. Znalazłam krótką chwilkę i przeczytałam. W sumie jedyne co mnie denerwuje, drażni i doporowadza do szału ( bo to już któryś z blogów które czytam o tym stylu ) to to, jak piszesz np. : ''Wchodzę po schodach'' , ''wyrywa mnie z drzemki'' , ''powtarza'' , ''pyta mnie'' - zamiast np. Weszłam po schodach, głos matki wyrwał mnie z drzemki, powtórzył/a, spytała mnie. Ale to tylko drobny szczegół, nie jestem przyzwyczajona do takiego czytania... Jednak opowiadanie bardzo ciekawe, może zajrzę tutaj jeszcze :)
OdpowiedzUsuńNie zawiodłaś mnie :) Jest świetnie! Nadal tajemniczo, trzyma w napięciu, po prostu świetnie
OdpowiedzUsuń~Que
Ale on jest głupi. Mógł powiedzieć coś w stylu, że głowa go bolała i poszedł odetchnąv świeżym powietrzem, a tam natknął sie na znajomych czy coś.. A nie teraz kolejny kłopot..
OdpowiedzUsuńNo i cieszy mnie że Draco zmienił zdanie z tym co do Hermiony. Że ma zamiar zapobiec temu w co ją wkopał.. A w sumie.. Sama sie e to wkopala ale to nie wazne ;p
Czytam dalej..
No cóż , wszytko się rozkręca!
OdpowiedzUsuńTrochę dziwi mnie ta nagła zmiana w Draco - raz chce zabić Hermione, raz nie - ale rozumiem to fanfick, charaktery nie do końca muszą się zgadzać z tym jak jest na prawdę.
Jedyne co chcę wspomnieć to źle odmieniasz nazwisko Potter - Pottera, Potterowi, Potterem - nie ma tam żadnego apostrofu.
No cóż to na tyle czytam dalej
Zawiodłam się :C Myślałam że Draco załatwi to sam jak mężczyzna. No cóż ide dalej...
OdpowiedzUsuń