Diadem wydaje się taki kruchy, taki który mógłbym rozwalić przy pierwszej lepszej okazji. A jednak gdy przypatruję się temu, ciemnemu klejnotowi ogarnia mnie przeświadczenie, że nie jest tak niepozornym przedmiotem jak myślę. Nie może być. Z diademu bije moc, siła i potęga. Przedmiot splamiony niewinną krwią, część duszy najpotężniejszego czarnoksiężnika w dziejach.. spoczywa teraz w moich dłoniach. W moich. W dłoniach Malfoy'a.
Oblewa mnie duma i żądza. Tyle zależy ode mnie. Mogę zrobić z nim co chcę. Jest mój.
Przyglądam się niebieskiemu klejnotowi. Jest taki piękny, tajemniczy. Nagle z jego środka wydobywa się zielona struga światła, która razi mnie w oczy. Słyszę w głowie ten przerażający głos, głos pełen jadu i potęgi. "Doskonale, Draco" - te słowa mnie ogłuszają. Rzucam diadem o posadzkę, a sam padam na kolana. Mam czarno przed oczami, w ustach czuję metaliczny smak krwi.
- Draco! - czuję ciepłe dłonie na mojej twarzy. Hermiona upada obok mnie i próbuje mnie ocucić. Potrząsa mną nerwowo. Czuję jej paznokcie wżynające się moją skórę. Głos w mojej głowie staje się coraz głośniejszy. Wrzeszczę na cały głos i zatykam uczy rękami. Proszę, niech on przestanie. Proszę.
- Przestań! - krzyczę przeraźliwie. Czuję, że on mnie słyszy. Wiem to. Po chwili głos cichnie.
Powoli otwieram oczy. Biorę głęboki wdech. Podnoszę się na nogi. Hermiona z przerażeniem wpatruje się w moją twarz.
- To nic - mówię krótko. Po tych słowach po jej policzku spływa łza. Wzdycham. Ocieram ją, czule głaszcząc jej ciepłą skórę. Przyciągam ją do siebie i obejmuję. Czuję, jak szybko bije jej serce. Wali tam, jakby miało zaraz wyskoczyć jej z piersi i przeskoczyć do mojej. Głaszczę dziewczynę po włosach, i delikatnie całuję w czoło. Podnosi wzrok. Jakie ma śliczne oczy.. Ten widok dziwnie skutecznie koi moje nerwy.
- Nie boję się - mówię cicho.
Hermiona patrzy na mnie pytająco. Chwytam dłońmi jej twarz i uśmiecham się.
- Nie boję się, bo jedyne, o co mógłbym się obawiać trzymam w ramionach.
- Ale wazelina - śmieje się dziewczyna, ale po tym czule całuje mnie w usta. Odpowiadam tym samym. Może to było miękkie i przesłodzone, ale w głębi serca czuję, że szczere. Odrywamy się od siebie, a Hermiona kiwnięciem pokazuje na leżący nieopodal diadem.
- Co z tym robimy? - pyta z niepewnością. Wie, że to ryzykowne, ale konieczne pytanie.
Cofam się i opieram o ścianę. Zakładam ręce i uważnie przypatruję się diademowi. Po chwili spoglądam na dziewczynę, która patrzy na mnie wyczekująco. Wiem, co sobie myśli. Liczy na to, że przyznam jej rację i oddamy to Potterowi. Nic z tego. Jeśli to zrobimy oboje zginiemy. Poza tym, nie pomogę Potterowi, nie ma takiej opcji. Widzę na jej twarzy rozgoryczenie. Dokładnie wie, co chcę jej powiedzieć.
- Przecież wiesz, co on chce zrobić! Przed chwilą leżałeś na podłodze i wrzeszczałeś z bólu - krzyczy na mnie, biorąc diadem do ręki. - Dzięki temu, możemy go osłabić, Draco - potrząsa mi przedmiotem przed twarzą.
- Nie zmienię zdania - mówię twardo. - Nie jestem zdrajcą.
- Chcesz dalej w tym trwać? Nie chcesz niczego zmieniać? - piszczy z żalem, a ja czuję, że zaraz pęknę. Ten widok, jej zrozpaczonej działa na mnie jak piorun. Sprawia że przestaję myśleć, odbiera mi resztki pewności, która we mnie pozostała. Jednak mimo to, nadal stoję nic się nie odzywając.
- Draco.. Proszę, powiedz coś.
Wzdycham ciężko i łapię się za tył głowy. Jak jej to wytłumaczyć? Próbuję jakoś sklecić w słowa moją rację, tak aby ją przekonała. Wreszcie otwieram usta.
- Nie wiem jak mam cię przekonać - mówię przysuwając się lekko w jej stronę. - Przepraszam cię, ale nie przejdę na waszą stronę - gdy wypowiadam te słowa na twarzy dziewczyny widzę wielki smutek i zawód. - Ja nie mogę, ale ty owszem.
- Nie, nie. Ja nie.. nie zrobię tego - dziewczyna cofa się nerwowo potrząsając głową. Idę krok w krok za nią. Wyciągam do niej ręce, ale ona chowa swoje za plecy.
- Jesteś inteligentna. Wiesz, że mam rację. Nie dacie rady - mówię, chcąc przemówić jej do rozumu. Jak ona może być tak ślepa i uparta?
- Nie zostawię przyjaciół - mówi pewnym głosem, kurczowo ściskając diadem w dłoni.
- Więc zostawisz mnie? - pytam cicho. Widzę jak policzki jej różowieją. Spuszcza głowę i przez chwilę nic nie mówi.
- Rozumiem - mówię odwracając się do niej plecami. Idę w stronę wyjścia z łazienki. W głowie mi huczy. Chcę zawrócić, chcę ją przytulić, chcę żeby była moja, moja przy mnie, cały czas przy mnie. Czuję jak ściska mnie w żołądku. Ręce mi drżą. Ale nie odwracam się. Sama wybrała. Nie będę jej do niczego zmuszał.
Kiedy docieram do drzwi zatrzymuję się. Chwytam mimowolnie za klamkę, ale nie naciskam jej. Stoję jakbym na coś czekał, na coś co nie nadchodzi. Czuję, że coś we mnie pęka. Z rozgoryczeniem otwieram drzwi i wychodzę trzaskając nimi. Podbiegam do ściany i z całej siły w nią kopię. Zaczynam walić o nią pięściami, aż w końcu opadam bezwładnie na posadzkę. Patrzę ze zrezygnowaniem w ciemny sufit. W oddali słyszę krzyki, wybuchy, odgłosy walk. Wyciągam różdżkę i zaczynam nią obracać w dłoniach. Czuję się jak wrak. Jak kompletne zero. Jak nic nie warty Gryfon. Jak mogłem tak nisko upaść?
*********
No ta przerwa była długa, nie powiem.
Ale wróciłam. Nie wiem ilu was tu zostało, ale mam nadzieję, że ucieszycie się z nowego rozdziału :)
Pozdrawiam
K. Bellum
- Przecież wiesz, co on chce zrobić! Przed chwilą leżałeś na podłodze i wrzeszczałeś z bólu - krzyczy na mnie, biorąc diadem do ręki. - Dzięki temu, możemy go osłabić, Draco - potrząsa mi przedmiotem przed twarzą.
- Nie zmienię zdania - mówię twardo. - Nie jestem zdrajcą.
- Chcesz dalej w tym trwać? Nie chcesz niczego zmieniać? - piszczy z żalem, a ja czuję, że zaraz pęknę. Ten widok, jej zrozpaczonej działa na mnie jak piorun. Sprawia że przestaję myśleć, odbiera mi resztki pewności, która we mnie pozostała. Jednak mimo to, nadal stoję nic się nie odzywając.
- Draco.. Proszę, powiedz coś.
Wzdycham ciężko i łapię się za tył głowy. Jak jej to wytłumaczyć? Próbuję jakoś sklecić w słowa moją rację, tak aby ją przekonała. Wreszcie otwieram usta.
- Nie wiem jak mam cię przekonać - mówię przysuwając się lekko w jej stronę. - Przepraszam cię, ale nie przejdę na waszą stronę - gdy wypowiadam te słowa na twarzy dziewczyny widzę wielki smutek i zawód. - Ja nie mogę, ale ty owszem.
- Nie, nie. Ja nie.. nie zrobię tego - dziewczyna cofa się nerwowo potrząsając głową. Idę krok w krok za nią. Wyciągam do niej ręce, ale ona chowa swoje za plecy.
- Jesteś inteligentna. Wiesz, że mam rację. Nie dacie rady - mówię, chcąc przemówić jej do rozumu. Jak ona może być tak ślepa i uparta?
- Nie zostawię przyjaciół - mówi pewnym głosem, kurczowo ściskając diadem w dłoni.
- Więc zostawisz mnie? - pytam cicho. Widzę jak policzki jej różowieją. Spuszcza głowę i przez chwilę nic nie mówi.
- Rozumiem - mówię odwracając się do niej plecami. Idę w stronę wyjścia z łazienki. W głowie mi huczy. Chcę zawrócić, chcę ją przytulić, chcę żeby była moja, moja przy mnie, cały czas przy mnie. Czuję jak ściska mnie w żołądku. Ręce mi drżą. Ale nie odwracam się. Sama wybrała. Nie będę jej do niczego zmuszał.
Kiedy docieram do drzwi zatrzymuję się. Chwytam mimowolnie za klamkę, ale nie naciskam jej. Stoję jakbym na coś czekał, na coś co nie nadchodzi. Czuję, że coś we mnie pęka. Z rozgoryczeniem otwieram drzwi i wychodzę trzaskając nimi. Podbiegam do ściany i z całej siły w nią kopię. Zaczynam walić o nią pięściami, aż w końcu opadam bezwładnie na posadzkę. Patrzę ze zrezygnowaniem w ciemny sufit. W oddali słyszę krzyki, wybuchy, odgłosy walk. Wyciągam różdżkę i zaczynam nią obracać w dłoniach. Czuję się jak wrak. Jak kompletne zero. Jak nic nie warty Gryfon. Jak mogłem tak nisko upaść?
*********
No ta przerwa była długa, nie powiem.
Ale wróciłam. Nie wiem ilu was tu zostało, ale mam nadzieję, że ucieszycie się z nowego rozdziału :)
Pozdrawiam
K. Bellum